Ruch religijny, jakim są Świadkowie Jehowy, w mozaice polskiej religijności rysuje się bardzo wyraźnie. Zapewne każdy o Świadkach Jehowy co najmniej słyszał, a 52% Polaków miała mniej lub bardziej intensywny kontakt z członkami tej społeczności religijnej [1]. Trudno sobie wyobrazić by było inaczej skoro Świadkowie Jehowy są jednym z najliczniejszych wyznań w naszym kraju. Zgodnie z danymi statystycznymi jest to czwarte co do wielkości wyznanie w Polsce, obok liczebnie dominujących Kościołów katolickich, prawosławia oraz łącznej liczby wyznawców Kościołów protestanckich i Kościołów tradycji protestanckiej. Przedmiotem mojego zainteresowania jest zatem stosunkowo młody ruch religijny, który w Polsce liczy przeszło 125 tys. wyznawców skupionych w przeszło 1800 zborach. Ruch religijny, który jest niewiele mniej liczny niż łączna liczba wszystkich wyznawców kościołów protestanckich oraz protestanckiej tradycji [2]. W skali świata zaś jest to liczba ok. 7 mln wyznawców, z których niemal każdy podejmuje się prowadzenia na różne sposoby pracy misyjnej oraz wyrusza w przydzielony mu teren i puka do drzwi wielu mieszkań [3].
Świadkami Jehowy zainteresowałem się bardzo dawno temu. Mniej więcej od połowy lat dziewięćdziesiątych - z pewnymi przerwami - obserwuję ich nauki, organizację i działalność. Często tak bywa, że na to czym się zajmujemy maja wpływ osobiste doświadczenia. Nie jestem wyjątkiem. Świadkowie Jehowy kiedyś zadzwonili do moich drzwi. Akurat był to okres, gdy zainteresowałem się Biblią i podejmowałem pierwsze próby czytania jej. Świadkowie Jehowy chętnie zaoferowali pomoc w studiowaniu Biblii i tak zaczęła się moja przygoda z naukami Towarzystwa "Strażnica". Nie wykluczałem przyłączeniem się do tej organizacji, chociaż nie przypominam sobie bym szczególnie do tego dążył. Raczej było to uczciwe założenie i naturalna konsekwencja tego, gdyby się okazało, że ich poglądy mnie przekonują. Jako jeszcze bardzo młodemu człowiekowi imponowała mi ich bezkompromisowość oraz całkowite poświęcenie się głoszonym naukom.
Bardzo szybko sięgnąłem także do - nielicznej w tamtym okresie - literatury polemizującej ze świadkami Jehowy. Dzisiaj trudno byłoby mi te - zwykle katolickie - publikacje nazwać ambitną polemiką, ale od nich zaczęło się zadawanie pytań odwiedzającym mnie głosicielom. Zbyt często pytania te okazywały się trudne. Zbyt często spotykałem się z podejrzliwością i zakłopotaniem by przejść nad tym do porządku dziennego. Z czasem w moje ręce zaczęły trafiać publikacje reprezentujące byłych świadków Jehowy, opracowania bardziej rzetelne i szczegółowe. Pamiętam jak kilka dni pod rząd odwiedzałem czytelnię miejską by sprawdzić w jak największej ilości źródeł kiedy została zburzona Jerozolima, którego to wydarzenia data jest jedna z kluczowych w eschatologii nauk Towarzystwa. Zdumienie pań z działu informacji bibliotecznej było wielkie. Moje także, gdy nie udawało mi się odnaleźć potwierdzenia dla roku 607 p.n.e. Wszystkimi wątpliwościami na bieżąco dzieliłem się z prowadzącymi studium - wtedy jeszcze na podstawie książki Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi. Wreszcie jasno mi oznajmiono, że takie szperanie i czytanie "wszystkiego, co popadnie", może być niebezpieczne i narazić mnie na chorobę psychiczną i opętanie (sic!). W efekcie po jakiś dwóch latach zerwałem kontakt ze świadkami Jehowy i kierowany własnym doświadczeniem, zrażony żądaniami braku krytycyzmu zdecydowanie stanąłem na stanowisku kontestatora nauk Towarzystwa „Strażnica”
Z czasem – co naturalne - mój stosunek do nauki świadków Jehowy stawał się mniej emocjonalny. Bardziej przybierałem rolę obserwatora i analizatora ich nauk. Zacząłem wyszukiwać archiwalnych publikacji Towarzystwa "Strażnica". Zacząłem szczególnie poprzyglądać się dynamice zmian w doktrynie głoszonej przez świadków Jehowy. Po dłuższej przerwie wróciłem do tematu na skutek dostępności wielu materiałów w Internecie. Na początek zainteresował mnie aspekt etyczny zakazu transfuzji krwi. Potem stopniowo zacząłem zauważać, że w tym krótkim okresie - w jakim zostawiłem to zainteresowanie na boku - zaszły już pewne zmiany w doktrynie, zmieniły się publikacje, na podstawie których prowadzi się studia biblijne. Ponownie zacząłem okazjonalnie rozmawiać z odwiedzającymi mnie w nowym miejscu zamieszkania świadkami Jehowy. Wielkie było moje zaskoczenie jak łatwo przyjęli nowe interpretacje Towarzystwa na temat pokolenia roku 1914. Wiele raz przypominałem sobie sędziwe twarze wiekowych głosicieli, z którymi w przeszłości dzieliłem się wątpliwościami i wielokrotnie wspominałem, że nauka o pokoleniu może ulec zmianie, jak każda inna część doktryny. Pamiętam ich żywiołowe protesty i chwilami zastanawiam się co u nich słychać, czy jeszcze żyją…
W informacjach zamieszczonych w serwisach poświęconych polemice ze doktryną Towarzystwa "Strażnica" jest ogromna ilość materiału i opracowań zawierających cenne informacje. Cały czas brakuje materiałów które bezstronnie i obiektywnie – opierając się na paradygmacie naukowym - zajęłyby się analizowaniem i systematyzowaniem wiedzy o tej organizacji. Brak tego typu materiałów stał się dla mnie szczególnie łatwo obserwowalny, gdy zacząłem gromadzić materiały do pracy dyplomowej pisanej z zakresu religioznawstwa. Właściwie jedyną publikacją monograficzną jest, wydana w 1994 roku przez Wydawnictwo Nomos, praca socjologiczna dra Janusza Piegzy z Uniwersytetu Rzeszowskiego pt.: Świadkowie Jehowy. Geneza i struktura kontestacji religijnej. W wydawnictwach ciągłych sporadycznie pojawiają się artykuły poruszające na różnych płaszczyznach tematykę tego ruchu. Z zakresu eschatologii Świadków Jehowy w 1999 roku została wydana przez Wydawnictwo Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego teologiczna praca doktorska ks. dra Zbigniewa Danielewicza pt.: W oczekiwaniu na paruzję. Nauka Adwentystów Dnia Siódmego i Świadków Jehowy. Tak niewielkie zainteresowanie ruchem religijnym, który – jak także zauważa przed chwilą wspomniany autor – wydaje i kolportuje w Polsce miliony egzemplarzy różnych publikacji książkowych, broszurowych i swoje sztandarowe czasopisma; który sam jeden jest niewiele mniej liczny niż wszystkie Kościoły protestanckie oraz jest rozpoznawany powszechnie w naszym kraju – wydaje się zdumiewające.
Zdaję sobie również sprawę, że zachowanie obiektywizmu nie zawsze jest łatwe. Każdy, kto mocno zaczyna drążyć ten temat, wcześniej lub później zauważy panujące mechanizmy, sposób kształtowania się doktryny czy specyfikę organizacyjną tego związku wyznaniowego. Gdy do tego pochyli się nad skutkami zakazu transfuzji krwi i problemem odchodzenia z tej organizacji będzie zmuszony zmierzyć się z własnymi emocjami i osądami. Jednak nie jest powód by na gruncie naukowym nie zająć się analizą jednego z największych i najbardziej rozpoznawalnych związków wyznaniowych, który liczy około 7 mln wyznawców.
Tym, którzy już zajmą się analizowaniem tego zjawiska brakuje również dostępu do archiwalnej literatury wydawanej przez Towarzystwo Strażnica. Brakuje cyfrowych repozytoriów takich publikacji. Ich tworzenie uniemożliwia obowiązujące prawo autorskie, które korporacje prawne Towarzystwa Strażnica z dużą determinacją egzekwują. Bowiem – najpewniej wobec dużej zmienności nauk - świadkowie Jehowy nie są zainteresowani udostępnianiem archiwalnych publikacji. Każdy, kto choć raz próbował dotrzeć do najbardziej interesujących materiałów archiwalnych wie jakie to trudne.
Z obserwacji wiem, że mimo ogromnej popularności świadków Jehowy w Polsce i na świecie, wiedza o nich jest bardzo mała. Wszędzie można usłyszeć mity i wyobrażenia, które nie mają wiele wspólnego z prawdą na ten temat.
_____________________________________
[1] Por. Mniejszości wyznaniowe w Polsce w świadomości społeczne. Raport - TNS OBOP z lipca 1999 r.; źródło: http://www.tns-global.pl/archive-report/id/341 [odczyt: 21.01.2010 r.].
[2] Por. Mały Rocznik Statystyczny Polski 2009. Główny Urząd Statystyczny, Warszawa LII; źródło: http://www.stat.gov.pl/cps/rde/xbcr/gus/PUBL_oz_maly_rocznik_statystyczny_2009.pdf [odczyt: 21.01.2010 r.], s. 130-131.
[3] Por. 2009 Rocznik Świadków Jehow. [b.m.w.] 2009, s. 31-39
0 osób skomentowało:
Prześlij komentarz