Jadąc z miejscowości Landek w stronę Roztropicy po lewej strnie drogi – nie daleko za lasem – napotkamy drewniany drogowskaz kierujący do kaplicy św. Wendelina. Miejsce to dawniej zwane było Piekiełkiem. Ten tajemniczy święty żył ponoć w VI wieku. Pochodził z irlandzkiego lub szkockiego rodu szlacheckiego. Jako młodzieniec przywdział pielgrzymie szaty i opuścił rodzinny pałac. Ach ten okres dojrzewania… Dotarł do Rzymu, gdzie otrzymał błogosławieństwo papieża. Wracając przez nadreńskie Wogezy otrzymywał jałmużnę od ludności, która nie mając pojęcie o jego szlacheckim pochodzeniu wspierała go jałmużnami, nazywając Wendelinem. Gdy pewnego razu w drodze do kościoła poprosił o wsparcie jakiegoś miejscowego (lewaka, komunistę, zgniłego liberała – słowem: bezbożnego), ten zbeształ go rzucając pogląd św. Pawła z Tarsu: Kto nie pracuje, ten nie je (które zresztą zostały zaimplementowane do pierwszej konstytucji radzieckiej) i stwierdzając, że mógłby wziąć się za pasanie świń. Wendelin w słowach tego lewaka odczytał wskazówkę bożą i postanowił zostać świniopasem. Ponieważ pasąc świnie bardzo solidnie wywiązywał się ze swoich obowiązków szybko zyskał zaufanie swojego pana i awansował na pasterza. Cieszył się św. Wandelin zaufaniem swojego Pana, ale nie bardzo radził sobie w stosunkach międzyludzkich z innymi służącymi. Wielokrotnie tęsknił za powrotem do rodzinnych wygód. Jednak odczytując te myśli jako szatańskie pokusy walczył z nimi wytrwale. Towarzyszyły mu również różne cuda – włącznie z teleportacją, której dokonał razem z trzodą po to, by ułagodzić zagniewanego pana. Jego introwertyczna osobowość i natura odludka jednak ciągnęły go do pustelni. Po rozmowie ze swoim panem uzyskał zwolnienie i został zakonnikiem. Miejscowi ponoć bardzo cenili sobie jego rady dotyczące bydła i trzody – gdy zawodziła wiedza, modlitwą rozwiązywał ich problemy. Po śmierci opata został wybrany jego następcą. Opactwo Tholey dzierżył ok. 20 lat. Swoje prawdziwe pochodzenie wyjawił dopiero na łożu śmierci arcybiskupowi Trewiru. Został pochowany w swojej ulubionej pustelni w Basonevillare, a miejsce to szybko zasłynęło cudami. W XII wieku nazwę miejscowości zmieniono na St. Wendel.
Skąd kult św. Wendelina w Rudzicy nie wie nikt. Tablica informacyjna przy kapliczce snuje domysły, że przybył do Rudzicy razem z jakimś miejscowym, który służąc w wojsku stacjonował w okolicach Tyrolu, gdzie kult ten jest popularny. Przywiózł ze sobą obrazek tego mało znanego świętego, który zawiesił w Piekiełku nad źródełkiem. W XIX wieku podobno obrazek ten wisiał na wierzbie. Woda ze źródełka zasłynęła cudami – leczyła, zwłaszcza oczy. W 1876 roku rozwijający się kult św. Wendelina spowodował wybudowanie kapliczki i zagospodarowanie terenu przez miejscowego proboszcza. Po starym obrazie ani śladu. W kaplicy wiszą nowe obrazy, a obok znajduje się ciekawa rzeźba świętego świniopasa.
Wodę ze źródełka piłem, twarz i oczy przemyłem. Lepiej wprawdzie nie widzę, ale wysypki nie dostałem.
Polecam przejezdnym zaglądnąć do tego miejsca. Takie mało znane lokalne perełki są bardzo ciekawe. Przechrzczona z Piekła na Dolinę św. Wendelina to jedno z takich miejsc.
Grób św. Wendelina w St. Wendel |
Bazylika św. Wendelina w St. Wendel |
0 osób skomentowało:
Prześlij komentarz