Miesiąc temu, w dzień Św. Mikołaja odebrałem jak zawsze SMS z informacją o tym, że mój operator telefoniczny (Orange) wystawił fakturę za usługi. Kwota, która widniała na rachunku spowodowała, że o mało nie spadłem z krzesła - blisko 1.000 złotych (słownie: tysiąc). Niespodzianka ta na tyle wytrąciła mnie z równowagi, że trzęsącymi się rękami ledwo pobrałem biling połączeń za ostatni okres rozliczeniowy. Na bilingu mocno niepokojące było jedno połączenie obejmujące transfer danych - co ciekawe z jeszcze wcześniejszego okresu rozliczeniowego - na kwotę ok. 850 zł.
Na co dzień używam HTC Wildfire z Androidem. W abonamencie mam (właściwie miałem) 600 MB transferu danych. Ilość ta od wielu miesięcy wystarczała mi spokojnie na to, by mój smartphone był stale połączony z siecią. W zasięgu domowej wi-fi korzystał z darmowych połączeń jak każdy komputer w domu, a poza domem za przez HSDPA co jakiś czas pobierał pocztę, aktualizował pogodę i Facebook. Na takie wykorzystanie telefonu posiadany pakiet wystarczał aż nadto. Oszołomiony poszukiwałem rozwiązania jak smartphone mógł pobrać nagle ok. 1,5 GB. Tym bardziej, że kilka razy, gdy potrzebowałem przez siec komórkowa pobrać plik ok. 20 MB nigdy się to nie udało, bo połączenie było zrywane. Zszokowany zadzwoniłem na BOK operatora i złożyłem reklamację. Analiza połączeń trwała długo - ok. 3 tygodni. Reklamacja została odrzucona, gdyż dział techniczny stwierdził, że połączenie zostało wykonane.

Konsultantka przekazująca mi tę tragiczną informację zaproponowała, że zanim cokolwiek powiem mam wysłuchać jakie rozwiązanie proponuje mi operator. Rachunek ten zostanie anulowany jeśli wyrażę zgodę na podpisanie umowy na internet mobilny (Orange Free) na taka wysokość i czas, która wyczerpie reklamowane połączenie. W moim przypadku była to kwota 39 zł i umowa zawarta na 24 miesiące - w ramach których dostaje modem HSDPA i limit transferu 2GB miesięcznie - co moge wykorzystać sobie w netbooku. Oczekując, że operator wyrazi zgodę najwyżej na 4 raty nie mogłem uwierzyć w to, co słyszę. Powiedziałem jednak uprzejmej pani konsultantce, że wprawdzie jestem zszokowany tak korzystną propozycja rozwiązania sprawy, ale jednak czuję sie nieco przymuszony do zawarcia umowy. Gdybym bowiem chociaż był pewny, że to połączenie faktycznie zostało wykonane, to wziąłbym problem na klatę i tyle. Konsultantka sprawdziła mi po kilku dniach, że połączenie trwało 521.734 sekundy (przeszło 6 dni ustawicznego transferu). Cóż począć, poczułem się przekonany i sam tłumaczyłem sobie, że z pewnością ktoś to fona mi się włamał. Wprawdzie bluetooth mam wyłaczony, no ale wi-fi, HSDPA... Możliwości są.
Przystając na propozycję operatora wysłałem via mail zgodę na zaproponowane rozwiązanie i zobowiązałem się zawrzeć umowę na internet mobilny. Kwota 39 zł miesięcznie jest przecież dużo mniej odczuwalna niż 850 zł wydane jednorazowo.

To jednak nie koniec historii. Zakończenie - jeśli to wszystko prawda i mi się nie śni - jest jeszcze bardziej niewiarygodne. Przed chwila rozłączyłem się z pania konsultantka, która prowadzi moją sprawę. Miłym głosem poinformowała mnie, że wprawdzie mogę oczywiście zawrzeć tę umowę, ale ma dla mnie jeszcze jedną propozycję. Kwotę ok. 850 zł zamienia mi na 9,00 zł (słownie: dziewięć 00/100), która to kwota obejmuje 300 MB danych, a po ich wyczerpaniu nie są naliczane dalsze koszty, gdyż transfer spada do 16 kb/s. Usługa nazywa się Pakiet 300 MB. Operator idąc mi na rękę przeliczył mi wstecznie rachunek tak, jak gdybym miał włączoną tę usługę już w listopadzie. Na początku nie mogłem uwierzyć w takie załatwienie sprawy. Konsultantka ostrzegła mnie, że to absolutnie wyjątkowy sposób i żebym nie liczył w przyszłości na podobne. Jaki jest efekt? Od jutra mam 900 MB transferu do wykorzystania z brakiem możliwości dalszego naliczania kosztów po wykorzystaniu tej ilości danych.

Na to, że cała ta sytuacja jest prawdą wskazuje, że moje saldo na koncie abonenckim właśnie zmniejszyło się o ok. 850 zł. Wciąż pozostaje w szoku.
Mawiają, że klient niezadowolony informację o tym przekaże 10 znajomym,a zadowolony tylko 3. Tym postem chciałem złamać ten stereotyp.



2 osób skomentowało:

Anonimowy pisze...

ale co z tymi 6 ma dniami ustawicznego transferu? byl, czy nie byl?

Fakirek pisze...

Nie mam pojęcia czy był czy nie. Zwykle telefon był cały czas połączony z netem - synchronizował pocztę, pogodę, Facebook itp. Podobnie jak w innych miesiącach. Gdy wchodził w zasięg domowej WiFi przestawiał się. Nie wiem.

Prześlij komentarz

top