* * *

Jak ja się bałem tego spotkania. Wiedziałem, że będę musiał powiedzieć coś, o czym nie jestem do końca przekonany. Dla dobra.

Chwila rozmowy - niestety chwila.
Zamiast pretensji milczenie.
- To ja już zmykam.
- OK. Trzymaj się.

Jak obcy. A przecież z obu stron to maska.
Muszę wytrzymać. Może by się przytrzymać chodnika. Na wszelki wypadek - żeby nie pobiec. Może wystarczy się odwrć na pięcie - w tę drugą połowę świata. Tak robię. Nie pomaga - chyba jednak się chwycę chodnika. Zęby zaciśnięte - boli warga. Ale tak może się uda. Inni nie zobaczą.
Cholera. Nie utrzymam się dłużej - puszczam chodnik. Chce biec, ale nie wiem już dokąd...
W autobusie jakaś pani częstuje miłą dziewczynkę, co siedzi mamie na kolanie, cukierkiem - a mnie boli... warga. Jakoś wytrzymam.

0 osób skomentowało:

Prześlij komentarz

top