Czas potrafi się tak samo zatrzymywać w miejscu, jak i biec w sposób niewyobrażlanie nieuchwytny. Miał być intensywny dzień i na swój sposób był - nawet lepszy.
Jakoś tak się stało (dziękuję dobrym duszkom, które pomogły...), że miałem okazję zobaczyć spektakl "OBUDŹ SIĘ /Minnesota blues/" według libretta Arkadiusza Jakubika, w reżyserii Jerzego Federowicza.


Cuż, "spektakl zaangażowany społecznie", dofinansowany przez Wydział Spraw Społecznych Urzędu Miasta Krakowa porusza problem alkoholizmu, posługując się postacią rokendrolowca z czasów PRL, który nie potrafi odnaleźć się nowej rzeczywistości. Przedstawienie zasadza się na muzyce Krzysztofa Jaryczewskiego i piosenkach zespołu Oddział Zamknięty. No co tu ukrywać - poruszany problem jest zapewne ważki i trudny, ale naprawdę nie polecam. Wiele wypowiadanych tekstów i przedstawianych obrazów jest tak dosłownych i posługuję się tak daleko idącą łopatologią, nie pozostawiając widzowi ani odrobiny miejsca na własne myślenie, że często nie wiadomo czy się śmiać czy płakać. Być może taki rodzaj widowiska byłby rewelacyjny jako objazdowa akcja profilaktyczna w szkołach i placówkach wychowawczych, ale jakoś zupełnie nie pasuje mi na scenę w teatrze. Ale zapewne jestem jakiś nie wrażliwy na sztukę - wszak na koniec zabrzmiały owacje na stojąco - co spowodowało, że zakłopotani umknęliśmy czem prędzej z sali...


Cztery drinki sączone w najlepszym z możliwych towarzystwie w magiczny sposób przeniosły mnie w czasie - aż do godziny 3 w nocy. Tak samo miło się rozmawia jak i milczy. To jest wspaniałe.
Dwa światy - musiałem wracać nad ranem do tego pierwszego.

Rano pospiesznie przegryziona buła z kiełbasą i musztardą - resztka z wczoraj. Na przystanku dwa ziemniaczki (ciasteczka) i łyk Coli... Jest dobrze. Damy rade...

0 osób skomentowało:

Prześlij komentarz

top